Andrzej Kosmala ujawnia: Krzysztof Krawczyk robił TO przed każdym koncertem!

Andrzej Kosmala przez 47 lat był menedżerem Krzysztofa Krawczyka. Łączyła ich jednak nie tylko praca, ale też wspólna pasja i prawdziwa przyjaźń.

Teraz menedżer udzielił wywiadu dla magazynu “Viva”, w którym wspomina Krzysztofa Krawczyka. Andrzej Kosmala ujawnił też zaskakującą informacją dotyczącą tego, co gwiazdor robił przed każdym koncertem.

 

Gdy zmarł ojciec wokalisty, Krzysztof Krawczyk był w wieku 16 lat. Po tej tragedii miał powiedzieć:

 

 „Boże, zabrałeś mi ojca, więc nie ma Ciebie. Nie jesteś dobrem, nie jesteś miłością”.

 

tak wyglądał w latach 80′ – https://www.facebook.com/profile.php?id=100000638850375

 

Później, gdy Krawczyk był już znany, prowadził imprezowy styl życia. Wszystko jednak zmieniło się po poważnym wypadku, jaki miał miejsce w 1988 roku.

 

To stało się pod Buszkowem, na zakręcie śmierci, gdzie wcześniej zabili się Kobiela i żona Baszanowskiego. W bydgoskim szpitalu nie poznałem Krzysztofa i wyszedłem. A jak wróciłem, musiałem stać oparty o ścianę, żeby nie zemdleć. Tak miał zmasakrowaną twarz. Na drugi dzień powiedział przez zadrutowane zęby: „Dbaj o zespół, trzeba też kupić nowy samochód”. Pomyślałem wtedy, że wyjdzie z tej tragedii.

– wspomina Kosmala.

 

Ryszard Kniat, Andrzej Kosmala i Krzysztof Krawczyk – https://www.facebook.com/profile.php?id=100000638850375

 

Jak twierdzi menedżer gwiazdora, po wypadku Krawczyk:

 

…wrócił do Boga po wypadku w Polsce. Nagrał wtedy płytę z Psalmami króla Dawida.

 

Polecamy: Czy syn Krzysztofa Krawczyka ma talent? Zobacz, jak śpiewa Krzysztof Igor Krawczyk!

 

I właśnie po nawróceniu Krzysztof Krawczyk, przed każdym koncertem robił coś, co dla wielu może być zaskoczeniem. Otóż modlił się z całym zespołem!

 

Wszyscy chwytali się w kręgu za ręce i modlili się. Krzysztof odmawiał jeszcze swoją modlitwę: „Pozwól nam, Boże, przynieść radość ludziom, dla których występujemy”. Wiele razy było tak, że przed koncertem padał deszcz. Wchodzili na scenę – przestawało padać; schodzili z niej – znowu zaczynało lać. Ktoś powie: przypadek, ale on wierzył, że to było Boże działanie.

– opowiada Andrzej Kosmala.

CZYTAJ DALEJ  Emil Stępień odprawił Dodę i Marię Sadowską "niech znają swoje miejsce w szeregu".

 

cały wywiad: viva.pl