Czyżby ta informacja zszokowała wszystkich?
Okazuje się, że niegdyś Anna Stachurska pracowała, a nie tylko lansowała się na nazwisku męża?
Chyba każdy pamięta wzruszającą rozmowę z Magdą Mołek, w której wspominała ciężkie czasy, kiedy to na nic nie było ją stać i chodziła w dziurawych butach. Ehh… Nie będziemy tego komentować, bo “bogacze” uwielbiają nieco wywyższać swoją “biedę”.
Od razu przychodzi na myśl, że pewnie jakoś dorabiała, żeby polepszyć domowy budżet i owszem!
Jeżeli ktoś myśli, że Anna zbierała truskawki, porzeczki lub inne owoce to musi się rozczarować. Ponoć Lewandowska przyznała się, że dorabiała w wakacje, ale nie będzie to taka praca, jaką każdy z nas miałby na myśli. Jako nastolatka, była wtedy w gimnazjum – w wakacje jeździła ze swoim trenerem na obozy karate dla dzieci, gdzie jej zadaniem była pomoc przy treningach i trenowanie najmłodszych…
Tak naprawdę łączyła przyjemne z pożytecznym i pewnie nie było bez znaczenia, że miała jakieś powiązania rodzinne z trenerami karate, z którymi trenowała. Oczywiście sportsmenka uznaje to za swoją “ciężką pracę”, no tak dzisiaj też “ciężko pracuje”.
O innych zatrudnieniach Anny Stachurskiej nic nie wiadomo… Czyżby zaczęła “pracować” dopiero z nazwiskiem męża? No cóż, może kiedyś tę lukę w jej życiorysie, której nie znamy, kiedyś nam wypełni. Zapewne stwierdzi, że trenowała karate. Tylko, czy z tego sportu bez Lewandowskiego u boku dałoby się wyżyć?
źródło: instagram.com, facebook.pl, youtube.pl