Dramatyczne konsekwencje dla 34-letniego Josepha Greena z USA miała decyzja o prowadzeniu samochodu po wypiciu dużej ilości alkoholu. Do wypadku doszło w kwietniu 2016 roku, jednak skutki tego co się stało będzie odczuwał do końca życia. Amerykanin wracał od rodziny, u której zjadł kolację. Podczas powrotu do domu postanowił zatrzymać się w barze, gdzie wypił kilka kolejek wódki. Pijany mężczyzna ruszył w dalszą drogę, jednak za daleko nie ujechał.
Tragedia rozegrała się kilka minut po wyjściu z baru. 34-latek stracił kontrolę nad pojazdem, a po uderzeniu w przydrożny głaz wypadł z szoferki. Jakby tego było mało został przygnieciony przez samochód, który stanął w płomieniach. Przeżył tylko dzięki interwencji innego kierowcy, który ruszył mu na ratunek. W wyniku wypadku Joseph doznał wielu poważnych obrażeń ciała. Jednak jego największym dramatem była utrata nóg i przyrodzenia, które lekarze musieli amputować.
34-latek przyznaje dziś, że jazda “po pijaku”, była najgorszą decyzją jaką podjął w życiu. Stracił zdrowie i zmarnował sobie życie. Dziś próbuje zaakceptować to, że już nigdy nie będzie w pełni sprawnym facetem i nie założy rodziny. Jest również czynnym uczestnikiem kampanii mających na celu przekonać innych kierowców, by nie wsiadali do auta po alkoholu.
źródła: thesun.co.uk, foto pixabay.com