Chyba każdy z nas uwierzył w piękną historię Sławomira Zapały o powrocie do Polski z Ameryki skąd przywiózł żonę Magdalenę. Taka historia idealna do opowiadania i tworzeniu mitu wielkiego artysty, ale jak się okazuje historia piękna, ale zmyślona przez dowcipnego Sławomira specjalnie do wywiadów. Prawda jest nieco bardziej przyziemna…
Sławomir Zapała marzył o zostaniu wielkim aktorem, co wielu jego bliskich uważało za niedorzeczne. O dziwo dostał się do najlepszych szkół teatralnych – w Krakowie i Warszawie, ale zdecydował się na ta bliżej domu w Krakowie. To właśnie na studiach poznał swoją przyszłą żonę Magdalenę.
Niestety po zdobyciu dyplomu nie udawało się dostać żadnych głównych ról. Ponoć Sławomir ma ponad 50 epizodów na koncie i występy w teatrze. Jednak żadna z nich nie przyniosła mu rozpoznawalności. To Magdalena skłoniła go do próby w muzyce, a zmotywowali go znajomi – Tymon Tymański i Piotr Kędzierski. To oni skłonili go do tworzenia hitów rytmicznych z osobliwymi tekstami. Chociaż nie od razu się udawało, w czym nie pomogły występy w “Tańcu z gwiazdami” i “Twoja twarz brzmi znajomo” – w końcu nadszedł oczekiwany hit o miłości w Zakopanem…
Ponoć nie raz Sławomir chciał zrezygnować z muzycznej ścieżki, bo wydawało mu się, że nigdy nie osiągnie sukcesu, ale żona go wspierała i dopilnowała, żeby nie rezygnował pochopnie.
Sławomir prywatnie jest poważny i nawet nieco nieśmiały, najwyraźniej jego postać sceniczna jest świetnie zagrana.
Jak widać za sukcesem mężczyzny stoi odpowiednia kobieta, bo dzisiaj Sławomir i Magdalena są na szczycie. Historia może nie tak chwytliwa jak ta z pierogami i Ameryką, ale równie piękna!
źródło: dwutygodnik “Party”, instagram.com