Na początku marca 2022 r. Rosjanie zbombardowali szpital w Mariupolu. Zdjęcia z ewakuacji pacjentów obiegły świat, a najbardziej znane stało się to z ciężarną Marianną.
Kobieta stała się symbolem ataków na cywilów, ale sama nie zdawała sobie sprawy ze swojej popularności. Kilka dni po ataku, Marianna urodziła dziecko. Później jednak w sieci pojawił się zaskakujący wywiad, jakiego miała udzielić rosyjskiemu blogerowi.
Podczas rozmowy, kobieta stwierdza, że nie nie było nalotów na szpital. W budynek miał “tylko” trafić pocisk.
Już po publikacji tego nagrania, pojawiły się głosy, że wypowiedzi mogły być zmanipulowane i pod rosyjskim naciskiem. Teraz Marianna udzieliła kolejnego wywiadu.
Kobieta oskarża Associated Press, że nie porozmawiali z innymi kobietami, co “uwiarygodniłoby” atak. Tymczasem ona sama przez kremlowskie media zaczęła być prezentowana jako aktorka, która tylko odegrała swoją rolę.
Efekt był taki, że Marianna została zasypana groźbami i hejterskimi wiadomościmi:
Dostawałam groźby, że mnie znajdą i zabiją, że moje dziecko zostanie pocięte na kawałki. (…) To było naprawdę obraźliwe.
Jeśli chodzi o samo bombardowanie to teraz potwierdziła ten fakt:
Słyszało się, jak wszystko lata, odłamki i takie tam. Dzwoniło mi w uszach przez bardzo długi czas.
Sytuacja z Marianną pokazuje, jak działa dezinformacja i propaganda. Gdy fakt zbombardowania szpitala ukazywany jest jako “spektakl”.
źródło: fakt.pl
[…] sprawie poinformował doradca mera miasta Mariupol – Petro Andriuszczenko. Na Telegramie […]