Robert Lewandowski od zawsze podkreśla w wywiadach, że swój sukces zawdzięcza zarówno żonie, która motywowała go i dbała o jego dietę, jak i mamie, która umożliwiła mu trenowanie od najmłodszych lat. Ostatnio pani Lewandowska zdradziła co nieco o swojej synowej Annie.
Medialny wizerunek małżeństwa Lewandowskich każdy zna – dwoje kochających sportowców wspina się na szczyt popularności, gdzie ona dawna zawodniczka karate opanowała wszystkie tajniki zdrowego odżywiania, a on utalentowany piłkarz pod kontrolą żony gra na światowym poziomie. Jednak rzadko ujawniają jak jest, kiedy są zamknięci w czterech ścianach. Tylko bliskim co jakiś czas może się coś wymsknąć, jak np. przy wywiadzie dla Vivy.
Teściowa Anny zdradziła, że:
“Ania jest wspaniała i czuwa nad wszystkim. Na lodówce zostawia Robertowi karteczki, co ma zjeść na śniadanie i czym popić. Ja też zawsze przywiązywałem wagę do diety, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mleko jest dla piłkarza szkodliwe, bo to z niego biorą się zakwasy. Ania nam to uświadomiła”.
Tylko, że Anna wszędzie podkreśla, że Robert jest na tyle świadomym sportowcem, że on doskonale wie, co może jeść, a czego nie. Wygląda na to, że żona mu zostawia instrukcje, akie jakie zostawia się dla dzieci jak wrócą ze szkoły…
Być może mleko jest szkodliwe, a co z Coca-Colą? Trochę to hipokryzja wskazywać wady picia mleka, a promować gazowany, słodki napój. Widocznie żadna “mleczna firma” nie zaproponowała milionów za jego reklamowanie. Ciekawe, czy Robert z Anną piją Coca-Colę, której przecież piłkarz jest “twarzą”?
“Power couple” rośnie w siłę. To wspaniale, że są w show biznesie jeszcze małżeństwa, które naprawdę się wspierają.
W końcu nic dziwnego, że Anna tak dba o męża – wiadomo, kto “przynosi wypłatę do domu”. Gdyby nie jego sława, nie byłoby jej, w sensie medialnym oczywiście.
źródło: viva.pl, instagram.com