Alkohol i kłopoty z nim związane to doskonale znany temat dla Ryszarda “Peji” Andrzejewskiego. Raper przerabiał go na własnej skórze, ponieważ od dziecka zmagał się z tym nałogiem. Na szczęście “stare” problemy ma już za sobą. Opowiadał o nich w studiu “Dzień Dobry TVN”, jak również o tym w jaki sposób zerwał z alkoholem. Mimo tego, że dziś jest szczęśliwym człowiekiem, który założył rodzinę, to jak podkreślił choroba będzie towarzyszyć mu do końca życia.
Wszystko zaczęło się od śmierci mamy. 12-letni Rychu mieszkał wówczas z toksycznym ojcem, a ich relacje nie należały do najlepszych. Raper był bity bez powodu, wtedy też zaczął sięgać po alkohol. Najgorsze było dla niego to, że nikt nie ganił go za picie, a ludzie przytakiwali mu i uważali, że to co robi “jest artystyczne”. Niestety wczesna inicjacja alkoholowa miała zgubne skutki. Peja topił w nim smutki i radości i nie dostrzegał swojego problemu. Wszystko zmieniło się kiedy zadzwonił po poradę na telefon zaufania.
Raper zaczął pojawiać się w klubie AA. Na terapię chodził dwa razy w tygodniu przez dwa lata, jednak nie to zaważyło na ostatecznym zerwaniu z nałogiem. Jego życie odwróciło się kiedy poznał przyszłą żonę Paulinę. Musiał zawalczyć o tę miłość i zdobyć serce kobiety, na której mu zależało. Kobieta zaufała mu, a on ostatecznie porzucił zgubny nałóg. Od tamtego momentu minęło już 10 lat. Para doczekała się w tym czasie dwójki dzieci, 5-letniej córki Liliany i kilkumiesięcznego syna Hugo. Choć Peja nie pije już od wielu lat to nadal uważa się za osobę chorą i nie boi mówić o problemach. Robi to, by przestrzec swoich młodych fanów.
“Umówmy się, jestem osobą chorą, a choroba trzyma mnie na uwięzi przez 20 lat. Trudno się zorientować, że jest z tobą coś nie tak. Wydawało mi się, że to świat jest zły.
źródła: plotek.pl, foto youtube.com
