Nowożeńcy ze Śląska, którzy w miniony weekend świętowali swój najważniejszy dzień w życiu na pewno nie spodziewali się, że potoczy się w tak dramatyczny sposób. Kiedy wszyscy dobrze się bawili spokój zakłócił huk dobiegający z pobliskiego lasu. Zaniepokojony pan młody pobiegł sprawdzić co się stało. Kiedy dotarł na miejsce zobaczył rozbity wiatrakowiec i uwięzioną w jego wnętrzu parę.
Maszyna rozbiła się po tym jak zaczepiła o wierzchołki drzew, których pilot nie zauważył z powodu kiepskiej widoczności. Jakby tego było mało mężczyzna i kobieta, którzy podróżowali wiatrakowcem byli ze sobą skonfliktowani. Pilot nie przyznawał się do pasażerki, która jak wynika z relacji pana młodego prosiła go, by zawiózł ją do szpitala. Mężczyzna przekonywał, że była przypadkową ofiarą awarii maszyny i zraniły ją jej odłamki. Dopiero po jakimś czasie przyznał się do tego, że towarzyszyła mu 43 latka z Warszawy.
Jak się później okazało nie były to jedyne atrakcje jakie spotkały młodą parę. Mężczyzna ponownie pojawił się na weselu. Przyjechał tam lawetą, aby zabrać uszkodzoną maszynę. Jakby tego było mało wszczął awanturę i żądał, by goście przestawili auta, by mógł wjechać na teren, na którym znajdował się wrak. Mężczyzna bronił się później twierdząc, że został źle potraktowany przez policję, jak i weselników, którzy omal go nie zlinczowali.