34-letnia Julia Selina z Sankt Petersburga urodziła drugie dziecko i czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że kilka dni później przez fatalny błąd lekarzy odbierających poród omal nie straci życia. Poród z powodu komplikacji przeprowadzono przez cesarskie cięcie. Julia była początkowo sceptycznie nastawiona do propozycji medyków, jednak zgodziła się. Wtedy nie wiedziała, że decyzja mogła okazać się bardzo kosztowna.
Sam zabieg przebiegł bezproblemowo, Rosjanka urodziła zdrowego chłopca, jednak ona nie czuła się najlepiej, a jej stan pogarszał się z każdym dniem. 34-latka zauważyła, że jej brzuch zaczyna puchnąć i staje się coraz większy. Nie mogła się swobodnie ruszyć, ponieważ towarzyszył temu przeszywający ból. Początkowo myślała, że to konsekwencje cesarskiego cięcia, utwierdzali ją w tym również lekarze, którzy przekonywali, że to nic groźnego.
Jej stan z każdym dniem zamiast się poprawiać ulegał dalszemu pogorszeniu, kiedy Julia dostała wysokiej gorączki i silnych skurczy zdecydowała, że musi poszukać pomocy w innym szpitalu. Tam przeprowadzono badania i dokonano przerażającego odkrycia. W jej brzuchu znajdował się dziwny przedmiot i duża ilość zalegającego płynu. Chirurdzy nie mieli czasu do stracenia i natychmiast przystąpili do operacji. Trwający 5 godzin zabieg uratował kobiecie życie, a to co znajdowało się w jej brzuchu było szokiem dla wszystkich. Okazało się, że lekarze, którzy odbierali poród zaszyli w jej brzuchu szpitalny fartuch! Gdyby 34-latka zwlekała dłużej z decyzją jej dzieci już nigdy by jej nie zobaczyły.
Kiedy Julia dowiedziała się, co było w jej brzuchu była w ogromnym szoku. Miała dużo szczęścia, że nie doszło do zakażenia, ponieważ wokół feralnego fartucha zgromadziło się już 2,5 litra ropy. Do dziś jest wdzięczna swoim wybawcom, którzy uratowali jej życie.
źródła: dailymail.co.uk foto youtube.com
