Maja Bohosiewicz – aktorka, influencerka i właścicielka marki Le Collet ostatnie kilka miesięcy przebywała na Teneryfie.
Aktorka poleciała tam z mężem i dziećmi – Zacharym i Leonią. Jak zapewniała Maja Bohosiewicz, to nie był pobyt luksusowy, choć dla wielu Polaków, kilkumiesięczny wyjazd o Hiszpanii jest poza zasięgiem, czy to ze względów finansowych czy to organizacyjnych.
Wszystko było dobrze, ale do czasu, wczoraj Maja zamieściła dramatyczny w swoim brzmieniu wpis dotyczący jej dzieci:
Pierwsza noc kiedy ktoś nie dotyka malutką rączką jakiejkolwiek mojej części ciała na dowód że jesteśmy obok siebie. Tyle razy namawiam ich żeby spali w swoim pokoju a teraz leżę tu sama i wyje bo tęsknie okropnie choć to ledwo 10h kiedy ostatnie całuski od nich wzięłam. Dom pusty jak nie dom. Cichy jak nie dom. Ściany po prostu które mogłyby należeć do kogokolwiek. Zmienić tylko zdjęcia w ramkach. Cały duch gdzieś uciekł. Bez nich obok wszystko jest wyblakłe. Rodzic – postać tragiczna. – żali się Bohosiewicz.
Wydawać by się mogło, że z Zacharym i Leonią stało się coś strasznego. Jednak w tym wpisie, nie ma żadnej informacji na ten temat.
Zaglądamy więc na instastory Mai i tu znajdujemy kilka nagrań, w których aktorka opowiada o tym, że ma kupiony bilet do Polski, ale nie może się zebrać do wyjazdu. W końcu dotarła na lotnisko i wróciła do kraju.
Gdy Maja doleciała już do Polski opowiada o testach na covid itp. i tak między wierszami, informuje, że dzieci zostały że swoim ojcem, czyli mężem Mai na Teneryfie, a ona wróciła.
Rozumiemy oczywiście tęsknotę za maluchami, jednak opis Mai daje wrażenie, jakby stało się coś znacznie gorszego niż rozłąka. Chyba trochę przesadziła z ekspresyjnością!
Zobacz też: Edyta Pazura pokazała brudne stopy. Fanki pieją z zachwytu!