Sharon Dobbins z Pheonix w USA chciała zmusić swojego 17-letniego syna do tego, aby ten poszedł do kościoła. Zwykłe prośby i namowy nie przyniosły spodziewanego efektu, więc kobieta sięgnęła po zdecydowanie cięższe argumenty. Amerykanka postanowiła użyć paralizatora, by pobudzić swojego leniwego syna do tego by wstał z łóżka i świętował dzień Jezusa. Niestety metoda okazała się na tyle nieskuteczna, że doprowadziła do jego śmierci, która nastąpiła w wyniku porażenia.
Kobieta zeznała w sądzie, że nie żałuje swojego czynu, ponieważ Bóg jest dla niej najważniejszy i zrobiła to dla niego. Z ustaleń biegłych wynika, że 40-latka najpierw próbowała przestraszyć chłopaka dźwiękiem paralizatora. Chciała w ten sposób przekonać go, by wybrał się na rezurekcję i świętował Zmartwychwstanie Chrystusa. Chłopak zignorował prośbę matki, zwyzywał ją i zagroził, że zadzwoni na policję. Sharon nie potrafiła znieść obelg i w przypływie nerwów potraktowała go dawką “prądu”.
Kobieta złożyła zeznania i póki co cieszy się wolnością, ponieważ podczas pierwszej rozprawy tak zadecydował sąd. Jedyną konsekwencją jaka ją spotkała jest utrata narzędzie zbrodni, paralizatora. Sprawą zainteresowały się media w USA, którym Dobbins chętnie udziela wywiadów. Kobieta przyznała, że nie czuje się winna i nie widzi nic złego w swoim postępowaniu. Wywiad z kobietą możesz zobaczyć TUTAJ!
źródła: thedailystar.com, foto youtube.com