Kilka dni temu Blanka Lipińska w reakcji na wydarzenia na Ukrainie ogłosiła swój manifest.
Celebrytka i autorka książek pornograficznych zapewniła, że nie chce się bać i zamierza żyć normalnie. Blanka Lipińska stwierdziła też “…wolę być naiwna niż przestraszona. Strach to najniższa wibracja, strach nas niszczy, osłabia.” [więcej tutaj]
Zaraz potem poleciała na zaplanowane wcześniej wakacje do Tajlandii. Celebrytka postanowiła cieszyć się swoim wyjazdem, a dla swoich fanów być:
…odskocznią i oddechem. Postaram się dać wam odrobinę poczucia, że jeszcze będzie lepiej.
I tak Blania codziennie relacjonuje to, co robi w Tajlandii. Jak na razie skupiła się na konsumpcji.
Każdego dnia celebrytka pokazuje coś w rodzaju targu, gdzie serwuje się street food, a większość dań jest smażonych. Lipińska, która na co dzień trzyma linię, tutaj – jak twierdzi – objada się smażonymi produktami.
Głęboki tłuszcz rządzi!
– zapewnia Blanka.
Pisarka, choć nie należy do osób biednych, tym razem sporo uwagi poświęca też cenom.
Opowiadała na przykład o tajskim piwie, czy kokosach które są kilka razy tańsze niż w Polsce. Zamówiła też pad thai (danie na bazie makaronu i warzyw), za które zapłaciła mniej niż 10 złotych.
I choć sama przebywa w luksusowym hotelu, to zapewnia, że do Tajlandii można wybrać się dosłownie “za grosze”.
Blanka Lipińska zachwyca się Tajlandią.
Jutro jednak celebrytka wybiera się do sanktuarium słoni. Na razie nie podała do którego, jednak na przykład w Phuket za wizytę w takim sanktuarium trzeba zapłacić kilkaset złotych.